środa, 30 grudnia 2015

Rodział 7: "..Zacznijmy od nowa.."

Selena


Wstałam około 7 rano przez jak zwykle mój irytujący telefon. Podniosłam się z łóżka rozciągając mięśnie kątem oka zerkając na moją siostrę, która spała obok. Zaśmiałam się pod nosem widząc, że ta dalej smacznie śpi mimo mojego budzika. Kiedy wróciłyśmy wczoraj do domu torby Mike'a dalej leżały przy drzwiach co znaczyło, że jeszcze nie wypuścili go ze szpitala. Szczerze miałam nadzieje, że jakiś czas jeszcze tam poleży. Poszłam pod prysznic włączając ciepłą wodę w między czasie skoczyłam szybko po swoje ubrania. Nie chciało mi się stroić, więc wybrałam zwykłe jeansy, a do tego tak samo zwykłą podkoszulkę. Około godziny później jechałam już samochodem do pracy. Kiedy ja wychodziłam z mieszkania Lili dalej spała. Zostawiłam jej kartkę z napisem, że ma być gotowa na 19. Gadałyśmy trochę wczoraj i powiedziałam jej o całej sytuacji na wypadek gdyby Mike przyszedł do domu kiedy mnie nie będzie. Od razu kazałam jej wyrzucić go za drzwi bez żadnej rozmowy. Zaparkowałam samochód przed samym wejściem do budynku co rzadko mi się udaje, a następnie wykonałam czynność, którą robię codziennie. Wejście, winda, moje piętro, przywitanie i biurko. 

Lili

Przeciągnęłam się szukając ręką kołdry, której nie miałam na sobie przez co było mi zimno. Nie mogąc namierzyć ją dłońmi zaczęłam szukać ją stopami i nawet nie śniło mi się żeby otworzyć oczy. Miałam zamiar wciągnąć ją na siebie i dalej iść spać, ale moje misterne plany zostały zrujnowane przez dzwonek do drzwi. Jęknęłam głośno chcąc pokazać swoje niezadowolenie, ale osoba, która stała przy wejściu nie odpuszczała. Zamiast dzwonka zaczęła pukać. Wygramoliłam się z tego niesamowicie miękkiego łóżka ruszając do drzwi w między czasie drapiąc się po brzuchu. Kolejne pukanie rozbrzmiało przy wejściu.

-No przecież idę, no idę.- Ten człowiek zaczynał mnie już wkurzać. Otworzyłam drzwi widząc w nich osobę, której najmniej się spodziewałam o tej godzinie. A właśnie, która to godzina? Zerknęłam na zegarek, a wskazówki pokazywały 12:26. Dobra przesadziłam z tą godziną.- Coś do mnie?- Listonosz wyciągną z torby niewielkie pudełko wręczając mi je.

-Pani Selena Gomez?

-Nie. Znaczy Gomez, ale Liliana.- Kiwną mi głową dając do podpisania jakąś kartkę. Machnęłam szybko podpis po czym zamknęłam mu drzwi przed twarzą. Dobra może i byłam chamska, ale on zabrał mi jeszcze jakąś godzinę mojego pięknego snu. Jeżeli chodzi o imię.. nie czepiać się mama mi je dała. Osobiście strasznie go nie lubiłam, Potrząsnęłam lekko pudełkiem chcąc sprawdzić czy w środku jest jakieś szkło.- Nie.- Idąc przez salon do kuchni rzuciłam je na kanapę, a następnie otworzyłam lodówkę wyciągając z niej mleko. Nie przejmowałam się szklanką po prostu jak to mówią zaczęłam walić z gwinta. Siadłam przy blacie rozglądając się po pustym mieszkaniu, a dopiero po chwili zauważyłam, że obok mnie leży kartka z pismem mojej siostry.- 19?- Prychnęłam pod nosem. Miałam jeszcze dużo, dużo czasu i co ja będę robić? Spojrzałam na szafę stojącą w salonie, w której Selena zawsze trzymała różne skarby. Niestety nigdy nie pozwoliła mi tam zaglądać. Przetarłam dłonie w złowieszczy sposób ruszając w jej kierunku. Po drodze zebrałam włosy w niedbały kok tak, aby mi nie przeszkadzały. Jednym szybkim ruchem otworzyłam ją. Sięgnęłam ręką przeszukując jej zawartość.- Ubrania, ubrania, więcej ubrań... Buty..- Kucnęłam przy niej wzdychając cicho. Wrobiła mnie. Kiedy miałam już ją zamykać zauważyłam niewielkie pudełko pod stertą ubrań. Sięgnęłam po nie, a następnie poszłam siąść przy stoliku na kawę, przy sofie. Powoli je otworzyłam wzrokiem skacząc po jego zawartości. Uśmiechnęłam się na wspomnienia zawarte w tym pudełku. Rzeczy, które przywoływały największe wspomnienia to naszyjnik zrobiony przez Kylie i miś ze starych ubrań, który zrobiłam ja z pomocą naszej mamy. Oprócz tego było jeszcze kilka przedmiotów i jej pamiętnik. Przeszło mi przez głowę przeczytanie go, ale nie zrobiłabym jej tego. Schowałam wszystko na miejsce, aby nie zauważyła. Wzdychnęłam cicho rozglądając się co jeszcze mogę zrobić. W oczy rzuciła mi się butelka w połowie pełna czerwonego wina. Wdrapałam się na blat sięgając po nią, a zaraz potem włączyłam piosenkę zaczynając tańczyć. Zajrzałam po szafkach w poszukiwaniu wiaderka i lodu, aby schłodzić je trochę. Uwierzcie moja siostra w domu ma wszystko. No i proszę po zaledwie minucie miałam to czego szukałam zanim jednak zdążyłam włożyć wino do środka ktoś znów zapukał do drzwi. Nie wyłączyłam piosenki, razem z wiaderkiem lodu poszłam je otworzyć.

-Dzień dobry.- Chłopak około 26 lat staną w drzwiach.- Wprowadziłem się tutaj wczoraj. Mieszkam na tym samym piętrze, więc przyszedłem się przywitać.- Zlustrował mnie od góry do dołu i dopiero teraz przypomniałam sobie w czym stoję. Była to krótka bluzka odsłaniająca brzuch i krótkie spodenki.- Muszę przyznać, że moja sąsiadka to niezła laska.- Mrugną do mnie okiem.- Może mógłbym się przyłączyć, mała.

-Mała to może być jedynie twoja pała. Widać, że trochę się napaliłeś...- Podałam mu wiaderko z lodem.- Idź się trochę schłodź, mały..- Zamknęłam drzwi zanim zdążył odpowiedzieć. Wywróciłam oczami wracając do swojej wcześniej przerwanej czynności.

Selena

Wróciłam do domu około 17 zastając moją siostrę skaczącą po moim domu i pustą butelką na stole. Nie byłam zadowolona i wcale tego nie ukrywałam, ale zamiast przejmować się nią zaczęłam po prostu szykować się do wyjścia. I tak dzięki temu o 18:50 stałam już razem z Lili przed domem Kylie. Przebrałam się w krótkie spodenki, a do tego luźną podkoszulkę wpuszczoną w nie z dekoltem. Zamykając samochód powiedziałam Lili, aby poszła już do drzwi. Weszłyśmy do środka kiedy Kylie nam je otworzyła, a zaraz za nią stali chłopcy. Kiedy moja siostra tylko ich zobaczyła od razu rzuciła się na nich.

-Stęskniła się.- Powiedziałam do przyjaciółki kiedy rozbrzmiał kolejny dzwonek do drzwi. 

-Otworzysz?- Luk powiedział do mnie zaglądając przez ramie mojej siostry, która dosłownie na nim wisiała. Kiwnęłam mu głową podchodząc do wejścia. Nigdy nie spodziewałam się tego kogo w nich zobaczę. Stał przede mną Justin, który był tak samo zszokowany jak ja.- Chłopaki wchodźcie do środka.- Luk zdołał się wyswobodzić z uścisku mojej siostry, aby stanąć obok mnie. Zamrugałam kilka razy przesuwając się na bok żeby weszli do środka.  Najpierw był Justin później chłopak, który przedstawił się jako Scott, Brock... No nie wieże.

-To Ty?!- Czerwono włosa "piękność" razem z blondyneczką, które spotkałam wczoraj stały przede mną.

-Co się stało?- Luk podszedł do niej patrząc, a to na mnie, a to na nią.

-Co ona tu robi? To jest ta szmata, o której wam mówiłam.- Spojrzała na Justina i chłopaków, których dopiero poznałam. Kiedy na powrót odwróciła się w moją stronę zobaczyłam jak Jus powstrzymuje śmiech, a Scott kiwa mi głową z aprobatą i klaszcze bezgłośnie.- Wyrzucie ją stąd. Na pewno nie będę z nią siedziała w jednym pokoju, a nawet mieszkaniu. Macie do wyboru albo mnie, albo ją.- Splotła ręce na piersi pewna siebie na co się tylko krótko zaśmiałam.- I z czego rżysz koniu.

-Oj skarbie jeżeli chcesz możesz zabrać siebie i te twoje sztuczne doczepy we włosach, bo tak się składa, że w tym mieszaniu..- Aby wzmocnić trochę moją wypowiedz wskazałam ręką na cały dom.- To ja jestem mile widziana kiedy tylko mi się żywnie podoba, a Ty jesteś jedynie niepotrzebnym dodatkiem.- Przysięgam, że jej twarz była cała czerwona ze złości.

-Luk to Twój dom wyrzuć ją stad.

-Nie ma mowy. Wybacz Emma, ale to ona jest moją przyjaciółką i jak powiedziała w tym domu jest zawsze mile widziana.- Więc tak miała na imię. Rozejrzałam się po pokoju i osobach, które tam stały. Napotkałam spojrzenie Justina, który cały czas uważnie mi się przyglądał. Jednak kiedy Kylie wtrąciła się do rozmowy oderwałam od niego wzrok.

-Tak się składa, że to MIESZKANIE jest MOJE.- Podkreśliła to głośno i wyraźnie.- Luk tylko tu nocuje i ja nikomu nie pozwolę obrażać MOICH przyjaciół w MOIM domu. Masz 5 sekund żeby stąd wyjść albo tak skopie Ci tą Twoją wielką dupę, że na prawdę się nie pozbierasz.- Zmarszczyła brwi odwracając się do chłopaków.

-Idziemy. Charlotte Ty tez.- Jedynie dziewczyna za nią poszła, bo reszta stała na swoim miejscu.

-Nigdzie nie idę, a na pewno nie za Tobą.- Scott prychną podchodząc do mojej siostry, aby się przedstawić.

-Na mnie nie licz.- Drugi kumpel Justina skrzywił się na nią idąc w głąb mieszkania.- Gdzie lodówka?-Josh poszedł za nim. Jedyny Justin nic nie powiedział, bo dalej stał i mi się przyglądał. I muszę przyznać, że czułam się coraz bardziej tym skrępowana.

-Jus idziemy.- Dopiero głoś rudej zwrócił go rzeczywistości.

-Nie mam zamiaru nigdzie z Tobą iść. 

-Co?!- Dziewczyna tupnęła nogą jak małe dziecko po czym wyszła z mieszkania razem z koleżanką. Luk odwrócił się do Kylie patrząc na nią z niedowierzaniem.

-Naprawdę skopałabyś jej tyłek?

-Niee. Wiesz przecież, że nie umiem się bić, ale mojej przyjaciółki nie będzie nikt obrażał. Prawda?- Podeszła do mnie obejmując mnie ramieniem. Dopiero teraz zwróciła uwagę na Justina.- Czekaj czy Ty nie jesteś tym chłopakiem z baru? Justin?

-Znacie się?- Luk spojrzał na nią unosząc brwi do góry. 

-Sel bardziej z nim gadała niż ja.

-Więc pewnie wiesz, że Justin jest...- Nie zdążył dokończyć, bo Brock zawołał go do kuchni- Chodźcie do salonu co będziemy tak tu stać.- Wszyscy poszli oprócz mnie i Justina. Wzięłam głęboki oddech, a następnie spojrzałam na niego. Cały czas wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi piwnymi oczami, tak jakby chciał sprawdzić czy jestem na niego zła i czy nie rzucę się jak tylko się odezwie.

-Mam coś na twarzy czy co?- Potrząsną lekko głową i zanim zdążyłam jeszcze cokolwiek powiedzieć poszedł do pokoju. Wzięłam ostatni uspakajający oddech i ruszyłam za nim. W samym progu dostałam piwo od Brocka, który stał obok wieży szukając jakiś piosenek. Kiwnęłam mu głową w podzięce po czym poszłam do szklanych drzwi prowadzących na ogródek. Czy wspomniałam, że Kylie miała na prawdę duży dom i to z basenem? Nie? To teraz to mówię. Cicha dzielnica i mili sąsiedzi. Piękny ogród gdzie spokojnie można było urządzać imprezy i grilla. Nagle jakby mnie olśniło odwróciłam się do reszty.

-A może zrobimy sobie grilla?- Zawołałam, aby zwrócić uwagę wszystkich na siebie.

-To w sumie świetny pomysł. Ja zajmę się żarciem.- Brock podniósł rękę do góry.

-Muszę przyznać, że on świetnie gotuję.- Usłyszałam przy uchu głos, który był już mi dobrze znany. Jednak nie odwróciłam się do niego przodem tylko stałam tak jak stałam. Każdy zaczął planować co zrobi ja całą moją uwagę przeniosłam na niego,

-A Ty czym się zajmiesz?- Zapytałam. Większość osób już znalazło sobie zajęcie tak na prawdę tylko ja i on nie mieliśmy nic do roboty.

-Ja?- Zaśmiał się za mną powodując u mnie lekki dreszcz przez, który musiałam przymknąć na chwile oczy.- Pewnie nic jak zawszę.

-0 nie, nie, nie stary. Nawet o tym nie myśl. Razem z Sel przejdziecie się do sklepu. Nie mamy kiełbasy . Podniosłam głowę do góry na Josh'a który w tym samym momencie rzucił w naszą stronę portfel. Nie zdążyłam zareagować i gdyby nie to, że Justin go złapał dostałabym nim prosto w twarz.- I jakieś piwa może. Tylko nie wydajcie wszystkiego.- Kiwną mu głową po czym ruszył do wyjścia. Bez słowa szłam za nim ulicą, ale tak na prawdę zastanawiało mnie o czym myśli.

-Mogę zadać Ci pytanie?

-Jasne.- Przyśpieszyłam kroku chcąc z nim wyrównać, aby móc na niego spojrzeć.

-Widziałam Cię wczoraj w centrum z jakimś facetem. Byłeś w garniturze. Co tam robiłeś?- Zauważyłam jak lekko się spiął, ale na mnie nie spojrzał.

-Byłem w pracy. Nie chcę o niej mówić.- Uśmiechną się do mnie, ale nawet w jednym stopniu nie wyglądało to prawdziwie, więc nie pytałam o nic więcej. Znów zastała niezręczna cisza kiedy Justin dzięki bogu odezwał się pierwszy.- Możemy zapomnieć o tamtym i zacząć od nowa? Bo nie wiem czy tylko ja to czuję, ale atmosfera jest strasznie spięta.- Spojrzałam na niego kątem oka uśmiechając się co on musiał zauważyć, bo też się uśmiechną w ten swój seksowny, rozbrajający sposób. 

-Zgadzam się.


___________________________________________
Pozdrawiam jest 3:50 nad ranem, a ja przy kąpie rozdział piszę xd
Błędy postaram się poprawić jutro jeżeli będę w stanie. 
Miałam ochotę coś dzisiaj napisać, a czym później 
tym gorzej myślę, więc mam nadzieje, 
że nie zwaliłam rozdziału. 
Jeżeli możecie to powiedźcie co myślicie o tym rozdziale.
ZŁY: zacznę pisać o wcześniejszej porze kiedy jeszcze myślę.
Pośrednio: Wisi mi to jak piszesz ważne, że jest.
Dobry: Będę pisać o jakiej porze mi się chce.

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 6: "..Tego się nie spodziewałam.."

Wstałam około siódmej rano kiedy obok mojego ucha rozbrzmiał irytujący dźwięk budzika. Podniosłam się z łóżka przeklinając pod nosem mój telefon jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Skierowałam się do łazienki, aby się odświeżyć. Nie malowałam się, bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się. Rozczesałam włosy idąc do garderoby, aby wyciągnąć z niej czarne proste spodnie do tego białą bluzkę i karmelowy żakiet. Sięgnęłam po swój telefon wybierając numer siostry czekając aż odbierze usłyszałam kolejny irytujący dźwięk. Bib, bib, bib...

-Słucham?- Dzięki Ci. Pomyślałam kiedy tylko dobiegł do mnie jej głos. Musiałam wstać dziś lewą nogą.

-Mam sprawę. Jesteś w stanie przyjechać dzisiaj do mnie?- Czekając na odpowiedz spojrzałam na swoje paznokcie lekko się krzywiąc. Przydałoby się coś z nimi zrobić.

-Coś się stało? Sprawdzę pociągi i przyjadę jeżeli jest taka potrzeba.- Nawet przez telefon byłam w stanie stwierdzić, ze jest zaniepokojona. W sumie nic w tym dziwnego. Nigdy nie dzwoniłam do niej każąc jej przyjechać z dnia na dzień.

-Nic się nie stało mam dla Ciebie niespodziankę razem z Kylie dlatego jutro na wieczór mamy być u niej.- Zastała chwilowa cisza, więc podejrzewałam, że myśli nad odpowiedzią.

-Będę dziś koło 16 pasuje Ci? Poczekam, aż mama wróci z pracy i powiem jej gdzie jadę.- Moja siostra dalej mieszkała z naszą matką i chociaż nie miała nigdy nic przeciwko żeby jeździła gdzie chce Lili wolała ją uprzedzić.

-Pasuję. Kończę prace o 15:30 więc przyjadę po Ciebie samochodem. Pozdrów ją ode mnie.- Nie byłam pewna czy to dobry pomysł, bo niestety nie byłyśmy w najlepszych stosunkach. Mama zawsze uważała, że wszystko co robię było nazłość jej. Nie rozumiała, że robię to dla siebie. Miała mi nawet za złe jak wyjechałam chociaż to zaledwie 100 kilometrów od naszego domu. 

-Więc jesteśmy umówione. Muszę kończyć. Na razie siostra.- Rozłączyłam telefon po czym rzuciłam go do swojej torebki, która leżała już na łóżku koło ubrań. Wciągnęłam je szybko na siebie, zabrałam torbę, a zaraz potem stałam już pod drzwiami zamykając je. Nacisnęłam guzik przywołujący windę obserwując jak na panelu pokazują się numery mówiące gdzie obecnie się znajduję. 5,6,7,8,9,10 dzyń. Kolejna wkurzający dźwięk do mojej listy. Kiedy drzwi się otworzyły wyszedł ze środka całkiem przystojny chłopak z pudłem w rękach.

-Dzień dobry.- Odpowiedziałam mu kiwnięciem głowy wchodząc do środka.- Mieszka tu pani?

-Raczej tak skoro wychodzę stąd o tak wczesnej porze.- No dobra może nie było, aż tak wcześnie, bo była 8. Po prostu nie miałam ochoty na rozmowę z nim.

-Wprowadzam się tutaj, dzisiaj. Gdyby pani potrzebowała jakiegoś towarzystwa mieszkam pod 237- Mrugną do mnie okiem na co ja przewróciłam swoimi. Chłopie serio, poważnie? Sięgnęłam do guzika po czym drzwi się zamknęły otwierając się dopiero na parterze. Wyszłam z bloku podchodząc do swojego auta. Usłyszałam kolejne irytujące pip, a następnie weszłam do środka odpalając silnik i wyjeżdżając z podjazdu. Po 20 minutach byłam na miejscu wchodząc do budynku zerknęłam na wielki zegar wiszący na głównej ścianie. Miałam jeszcze 10 minut, uśmiechnęłam się do siebie wjeżdżając windą na swoje piętro pracy. Po drodze do swojego biurka rzuciłam do kilku osób ciche cześć. Nie miałam jakiś głębszych kontaktów z osobami ze mną pracującymi. Chodziłam z nimi na kawę w czasie przerwy wymieniając kilka słów. Usiadłam przy biurku włączając monitor komputera, pierwsze co zrobiłam po jego odpaleniu to spojrzałam na zegarek. 8:30. Złapałam się za głowę cicho wzdychając. To będzie bardzo długi dzień.



Justin

Przetarłem oczy kiedy jasne promienie słońca obudziły mnie. Zaraz po ich otwarciu poczułem lekki ból głowy i suchość w ustach. Sięgnąłem ręką nad głowę próbując po omacku namierzyć swój telefon. Kiedy udało mi się go złapać zerknąłem na wyświetlacz. 11. Zerwałem się jak oparzony zrzucając jakąś dziewczynę, która na mnie spała. Wciągnąłem na siebie ubrania wybiegając z mieszkania Brocka. Wskoczyłem do auta i z piskiem opon ruszyłem do swojego domu. Przez całą droge miałem cichą nadzieje, że mojej mamy nie będzie w środku.
No, ale jak to mówią nadzieja matką głupich, nie?

-Miałeś być na 8 w pracy. Powiedziałeś, że pójdziesz.- Od progu dobiegł mnie głos mojej mamy. Olałem to i wszedłem po schodach na drugie piętro pokonując po 2 schody na raz. Wziąłem szybki prysznic. Nie przejmując się mokrymi włosami pobiegłem po garnitur i po zaledwie 20 minutach znów byłem w samochodzie.

-Rekord.- Uśmiechnąłem się pod nosem wybierając numer Jessiki. Była moją sekretarką i zanim coś powiecie to tak. Mam sekretarkę i nie jest dla mnie nikim innym.- Przepraszam, przepraszam, już jadę.- Wręcz błagałem o wybaczenie kiedy tylko odebrała.

-Gdzie pan był? Opuścił pan dwa spotkania z czego jedno było na prawdę ważne.- Słychać było, że jest wkurwiona co nie dziwne, bo to ona musiała za mnie świecić oczami.

-Wiem już jadę. Będę za max 10 minut. Co mam dziś w planach?

-Spotkanie za 15 min. Kolejne o 12-13 później 14-15, 15-16, a ostatnie o 16:30. Radzę w między czasie załatwić również sprawę z dwiema innymi osobami, które zostały odesłane z kwitkiem.

-Przypomnij mi o tym o 13 jak będę mieć przerwę.- Wyłączyłem telefon rzucając go na miejsce pasażera i wcisnąłem gaz do dechy. Tak jak mówiłem byłem po 10 minutach na miejscu. Zawiesiłem marynarkę na wieszaku w swoim gabinecie, a moją SEKRETARKĘ poprosiłem o kawę. Nigdy nie znudzi mi się to słowo. Sekretarka, sekretarka... Nuciłem w głowie jak małe dziecko.

-Panie Bieber spotkanie się zaczyna.-  Podniosłem głowę do góry na SEKRETARKĘ, która stała w drzwiach. Kiwnąłem głową po czym poszedłem do pokoju obok

Selena

-Nareszcie.- Krzyknęłam wychodząc z biura i miałam po dziurki w nosie czy ktoś się na mnie patrzył jak na wariata czy nie. Wsiadłam do swojego auta ruszając ulicą po swoją siostrę, która miała być na miejscu za jakieś... zerknęłam na zegarek na nadgarstku. 15 min. Może złamałam kilka przepisów drogowych no, ale cóż udało mi się dojechać w niecałe 10 minut i szczerze? Byłam z siebie dumna. Wychodząc z auta ruszyłam na peron, na którym miała wysiąść Lili.

-Proszę odsunąć się jak i nie podchodzić do torów. Nadjeżdża pociąg na peronie 2.- Głos kobiety rozbrzmiał w głośnikach oświadczając, że właśnie nadjeżdża moja siostra. Nie mogłam się doczekać, bo nie widziałam jej już jakieś miesiąc i strasznie za nią tęskniłam. Przez moją prace jak i jej nie miałyśmy czasu na częste widywanie się. Moje myśli przerwał głośny huk nadjeżdżającego pociągu. Kiedy się zatrzymał ze środka zaczęło wychodzić tłum ludzi, ale nie trudno było rozpoznać Li. Dostrzegłam ją od razu po spiętych włosach i jej ulubionej sukience w kolorze perłowym. Kiedy tylko mnie zauważyła podbiegła do mnie łapiąc mnie w czułym uścisku, który oczywiście odwzajemniłam. Miała ze sobą niewielką torbę co znaczyło, że nie miała za wiele rzeczy przy sobie. Dobrze się akurat składa, bo miałam zamiar zabrać ją na małe zakupy.

-Siostra jak ja Cię dawno nie widziałam. No, więc mów co to za niespodzianka.- Zaśmiałam się słysząc jej pytanie.

-Czy Ty na prawdę myślisz, że Ci powiem.  Musimy coś załatwić zanim pójdziemy do mnie- Uśmiechnęłam się do niej ciągnąc ją w stronę mojego samochodu. Schowałyśmy jej torbę do bagażnika, a następnie weszłyśmy do środka. Oczywiście nie  do bagażnika, a droga co ja mogę powiedzieć. Słuchałyśmy naszych ulubionych piosenek, a po chwili byłyśmy już w centrum handlowym. Zaciągnęłam ją do H&M, bo to był nasz ulubiony sklep. 

-Po co tu przyjechałyśmy?- Była nieco zdezorientowana.

-To część prezentu.- Zapomniałam wspomnieć, że za jakieś 2 dni moja siostra kończy 20 lat.- Wybierz co tylko zechcesz. Moja karta kredytowa dzisiaj należy do Ciebie.- Uśmiechnęła się do mnie wiedząc już o co mi chodzi. Jak szalona wbiegła między pułki wybierając tone ubrań, które zaraz potem poszła przymierzyć. Zaśmiałam się cicho na jej entuzjazm.- Zbankrutuje w jeden dzień.- Pokręciłam głową dalej się śmiejąc. Nie było co ukrywać kochała dostawać prezenty i nie marnowała okazji żeby później ją stracić. Usiadłam przy przebieralni czekając, aż zademonstruje swój strój. Byłyśmy strasznie blisko i kochałam ją jak nikogo innego.

-Co o tym myślisz?- Odsłoniła firanę wychodząc w poszarpanych spodniach na kolanach, brązowym swetrze, butach na koturnie z odsłoniętym dużym palcem i kilku naszyjnikach pasujących do siebie.

-Buty mi się nie podobają, ale reszta jest świetna.- Spojrzała na nie, a później krzywo na mnie.

-Mi się podobają.-Zasłoniła się z powrotem i nie minęło nawet 5 minut jak znów się pokazała tym razem w koronkowej, cielistej sukience do kolan. Do tego niewysokie szpilki i kilka dodatków.

-Podoba mi się.- Wyglądała pięknie i dziewczęco. Zadzwonił mój telefon, więc szybko wygrzebałam go z torebki. Rob mój szef.- Zaraz wrócę. Idę przed sklep.- Wyszłam na zewnątrz w międzyczasie odbierając telefon. Muszę przyznać, że powitanie nie było zbyt miłe.

-Gdzie są dokumenty, które miały być na dzisiaj.- Gdyby był psem brzmiało by to jak prawdziwe warknięcie.

-A sprawdził pan na moim biurku?- Nie odpowiedział co znaczyło, że własnie poszedł sprawdzić. Wzdychnęłam cicho, bo nie było to tajemnicą, że za mną nie przepadał.

-Już nie ważne.-Rozłączył się bez żadnego cześć, pa, spierdalaj.. Stary kutas. Schowałam telefon do torebki jednak zanim weszłam z powrotem rozejrzałam się. Zobaczyłam coś co szczególnie przykuło moją uwagę. To Justin w garniturze  razem z jakimś facetem około trzydziestki wchodzący do kawiarni. Tego się nie spodziewałam, ale nie podeszłam wiedząc, że mogłam przeszkodzić.Nie patrząc przed siebie  poszłam do przodu napotykając przeszkodę w postaci czyiś pleców.

-Prze...

-Uważaj jak chodzisz lafiryndo.- Nie zdążyłam dokończyć, bo dziewczyna mi przerwała. Miała długie czerwone włosy, a razem z nią stała niższa z blond włosami koleżanka.

-Nie dość, że chamska to jeszcze kurwa brzydka.- Powiedziałam to patrząc jej w oczy na co ją zatkało. Minęłam ją wchodząc do sklepu, a następnie udałam się do przebieralni, do mojej siostry.

-I jak?

-Mam wszystko.- Wyszła z górą ubrać no dobra przesadziłam, ale z dużą ilością ciuchów z przebieralni. Ruszyłyśmy do kasy i tak jak mówiłam zbankrutuję w jeden dzień. Wydałam połowę pieniędzy z mojego kąta.

-To co teraz?- Spojrzałam na nią kątem oka.

-Do domu.


___________________________
https://www.youtube.com/watch?v=Ca1i6DZC3iY
Piosenka przy której pisałam rozdział. Pisało mi się
strasznie przyjemnie chociaż nie jest on jednym z najlepszych rozdziałów.
Jakoż iż jest 2 w nocy nie sprawdzałam go zajmę się tym rano :)

czwartek, 24 grudnia 2015

Dodatek 1: Merry Christmas

Nie radzę wnioskować po dodatku jakie
będzie zakończenie, bo może
być zupełnie inaczej 
albo bardzo 
podobnie.
__________________________________________


Wszyscy usiedli przy choince śmiejąc się i wspominając, a w między czasie popijając ciepłe kakao. Prezenty rozpakowane, uczta zjedzona, więc co innego mogli jeszcze zrobić jak nie wspólnie usiąść i wspominać. Kto by pomyślał, że przez jedno wspólne spotkanie wszyscy tak się zżyją i do tej pory będą wspólnie spędzać święta.

-A pamiętacie jak rozwaliłem samochód Justina? Myślałem, że urwie mi jaja jak tylko się o tym dowie.- Brock śmiał się przytulając Kylie do swojego boku.

-Uwierz byłem bliżej niż dalej żeby to zrobić. Możesz całować Selene po nogach za to, że odwiodła mnie od tego pomysłu.- Mimo, że minęło tyle czasu Justin dalej miał żal o swoje auto, a przyjacielowi już nigdy nie powierzył kluczyków od samochodu.

-Rozmawiacie o mnie?- Selena podeszła do nich w własnym kubkiem herbaty w rękach. Justin odwrócił się do niej, a na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech. Kto by pomyślał, że dzięki imprezie na którą Scott musiał błagać żeby poszedł znajdzie dziewczynę bez której nie będzie chciał żyć. 
Wyciągną do niej dłoń, aby ją chwyciła. Odwzajemniła jego uśmiech, a już po chwili siedziała wygodnie w jego ramionach.- A więc o czym mówiliście?

-O moim świętym aucie.- Pocałował ją w głowę plącząc ich palce razem.

-Muszę przyznać, że wspomnienia z nim związane były przyjemne.- Zabawnie poruszyła brwiami wiedząc, że chłopak będzie wiedzieć o czym mówi. Zaśmiał się przyciągając ją bliżej swojego ciała.

-Cieszę się, że nie straciłeś swoich jaj. Co jak co, ale Twoje klejnoty mi się przydają.- Lili odwróciła się do Scott'a składając na jego ustach szybki pocałunek. Nie była wstydliwą osobą i rozmowy na taki temat nigdy jej nie przeszkadzały. 

-Li proszę Cię nie przy mnie.-Sel skrzywiła się.

-A pamiętasz jak weszłyśmy do Twojego mieszkania i zastaliśmy ich razem.- Kylie krzyknęła chcąc zwrócić uwagę wszystkich na siebie. Na te słowa skrzywiła się jeszcze bardziej tym razem z obrzydzeniem.

-Błagam nie przypominaj mi o tym.- Lili razem ze Scottem zaśmiali się siadając bliżej choinki. Po tym jak weszła do mieszkania przez miesiąc nie była w stanie spojrzeć im w twarz. Ile lat by nie minęło jej siostra dla niej zawsze będzie małym dzieckiem. Przyzwyczaiła się, że pije, ale nie chciała słuchać o niej z kimś w łóżku.- Nie ma w tym nic zabawnego. 

-Albo co do Brocka zarywał ten... jak mu tam?  Rik..- Justin zaśmiał się na wspomnienie ich wspólnych wakacji do Sidney. To był pierwszy i ostatni raz kiedy jego przyjaciel wybrał się tam.

-Pamiętam!-Kylie krzyknęła śmiejąc się.- Nie byłam w stanie nawet Ci pomóc. Razem z Sel i Lili dusiłyśmy się ze śmiechu. Miałeś taką przerażoną minę jakby ktoś Ci powiedział, że Twój wacek musi być amputowany.- Dziewczyna zaczęła śmiać się głośniej tym razem leżąc już na podłodze.- A jego mina była bezcenna kiedy powiedziałam mu że jestem Twoją dziewczyną.

-To wcale nie było śmieszne. Proponował mi rzeczy, o których najchętniej bym już zapomniał. Myślałem, że gość jaja sobie ze mnie robił.- Wszyscy zaczęli głośno się śmiać dalej wspominając. Justin z przyjaciół przeniósł wzrok na dziewczynę siedzącą w jego ramionach. Nic nie mówiła jedynie przyglądała się całej reszcie.

-Coś się stało?- Przejechał palcem po jej policzku delikatnie go głaszcząc. Podniosła głowę lekko się uśmiechając.

-Chce żeby każde święta tak wyglądały. W naszym domu, wszyscy razem, wspominając, śmiejąc się.- Rozumiejąc już o co chodzi odwzajemnił jej uśmiech składając pocałunek na jej ustach. Był delikatny niczym dotknięcie piórkiem, ale zawierał wszystkie jego uczucia.

-Obiecuje, że już od zawsze takie będą.- Spojrzał na zdjęcie nad kominkiem, które od niej dostał pod choinkę. Pierwsze co zrobił po rozpakowaniu prezentu to poszedł po młotek i zawiesił go tam. Na fotografii byli wszyscy razem. Obejmując się z uśmiechem na twarzy. Rodzina... tak można było ich nazwać. 


_______________________________________
Postanowiłam wstawić taki krótki dodatek z 
okazji Świąt.
Wesołych Świąt i udanego sylwestra!!

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 5: "..Niespodzianka.."

Jakieś półgodziny później Mike leżał w szpitalu na badaniach. Policja chciała ze mną rozmawiać w sprawie zeznań, bo byłam świadkiem całego zdarzenia.

-Tak jak powiedziałam, Mike jako pierwszy uderzył tego chłopaka on mu później oddał... trochę mocniej niż powinien.- Zagryzłam wargę z nerwów wiedząc, że Justin wyszedł z tego tylko rozciętą wargą, a Mike leży w szpitalu. 

-Jest pani tego pewna?- Zapytał nie do końca wierząc mi w to co mówię,Westchnęłam kiwając tylko głową.- Zna pani tego drugiego? Jeżeli pani chłopak chce jest wstanie pozwać tamtą osobę.

-Nie obchodzi mnie co zrobi, bo to NIE jest już mój chłopak.- Byłam zirytowana słysząc znów to cholerne określenie.- Nie znam go. Spotkałam się z nim tylko raz. Nie wiem gdzie mieszka lub pracuje. Powiedziałam już wszystko co wiem, a teraz wybaczcie, ale wracam do domu.- Minęłam policjantów zmierzając do wyjścia. Udało mi się złapać taksówkę dzięki czemu nie musiałam iść godziny piechotą. Siedząc już w środku auta spojrzałam na wyświetlacz komórki. Nic. Zastanawiałam się czy po dzisiejszej sytuacji Justin jeszcze napisze. Nie oczekiwałam przeprosin, bo tak na prawdę nie miał mnie za co przepraszać. Zanim zdążyłam zauważyć taksówka zatrzymała się pod moim wieżowcem. Wchodząc do mieszkania zastałam tam jedynie głuchą cisze. Usiadłam na sofie przed telewizorem, na który poszła większa część mojej wypłaty.

-Niespodzianka.- Odwróciłam głowę w stronę drzwi od sypialni skąd dochodził dźwięk. Stała tam Kylie razem z Joshem i Lukasem. Zerwałam się z łóżka piszcząc, a zaraz potem rzuciłam się n nich. Pociągnęłam ich obojga w swoje ramiona. Rzadko widziałyśmy się z chłopakami, bo ciągle gdzieś jeździli. Przyjeżdżali na tydzień, a zaraz potem znów ich nie było.

-Widzicie. Mówiłam, że się stęskniła.- Kylie śmiała się stojąc dalej przy drzwiach od sypialni.- Dobrze, że dalej mam te zapasowe klucze.

-Dobra, dobra koniec czułości. Powiedz co to za chłopak, o którym mówiła Kylie.- Luk zabawnie poruszył brwiami.

-Ważniejsze jest gdzie Mike. Chętnie skopałbym mu tyłek.- Oj Josh gdybyś tylko wiedział. Tak na prawdę tylko Kylie i Luk są rodzeństwem, ale każde z nas traktowało się jak rodzinę. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć nie ważne gdzie byliśmy. Wszyscy poznaliśmy się na podwórku i od tej pory jesteśmy przyjaciółmi. Oprócz nas jest jeszcze moja siostra, Lili. 

-Nie jest to teraz ważne. Opowiadajcie jak było i co robiliście.- Spędziliśmy parę godzin na wspólnej rozmowie. Razem spakowaliśmy ubrania Mike'a po czym Luk przeniósł je pod drzwi. Nawet przez chwilę nie myślałam o tym co działo się w ostatnich dniach. Czułam się rozluźniona będąc z nimi i w sumie nic w tym dziwnego skoro znamy się już od 15 lat. Brakowało mi jeszcze Li do pełni szczęścia, ale obecnie była z naszą mamą w Nowym Jorku. Razem z Kylie próbowałyśmy zeswatać ją z Lukiem, ale niestety nam to nie wychodziło.

-Idę dziś do kumpla na taką mini imprezę. Może chcecie iść tam ze mną?- Zaczęłam analizować wszystkie za jak i przeciw. Josh się zgodził, a Kylie o dziwo odmówiła.

-Nie da rady. Rano muszę iść do pracy, a nie mam tyle pieniędzy co wy, abym mogła odmówić sobie tej przyjemności.

-Przecież już Ci mówiłem.-Josh podszedł do mnie łapiąc moją dłoń w swoją.-Zostań moją żoną, a będziesz mieć wszystkiego pod dostatkiem.- Próbował być poważny, ale za długo go znałam. Lubił się wygłupiać, więc często nie brałam na poważnie to co do mnie mówił.- Dobra nie będę nalegać. Jeżeli kochasz to przyjdziesz sama.- Wydymał usta zarzucając śmiesznie włosami. Prychnęłam cicho spoglądając na Luka. Miał dziwny wyraz twarzy i trudno było mi ją określić, bo przez tak długi czas jak się znaliśmy widziałam ją pierwszy raz. Chciałam się odezwać, ale przerwał mi zanim cokolwiek powiedziałam.

-Musimy już iść. Obiecałem chłopakom, że będę wcześniej.- Podszedł łapiąc mnie w czułym uścisku.- We wtorek przychodzą do nas moi kumple wpadnij razem z Lili. Poznacie się, a później trochę wypijemy.

-Co? Mogłeś powiedzieć mi o tym wcześniej. Może ja już mam coś zaplanowane.- Kylie złapała się za boki.

-A masz coś zaplanowane?

-Nie, ale..

-No to żadne, ale siostra.- Moja przyjaciółka momentalnie ucichła.

-Jutro zadzwonię do Li.- Luk kiwną mi głową patrząc na zegarek.

-Musimy się zbierać.- Poszedł po swoje rzeczy po czym pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Zaraz po nim Josh i Kylie, a następnie już ich nie było. Westchnęłam cicho spoglądając na walizki pod drzwiami. Jutro wyjdzie ze szpitala i raz na dobre zniknie z mojego życia. 



Justin

Waliłem pięścią w drzwi czekając, aż mi ktoś otworzy. Było chwile po 24, a ze środka już leciała głośna muzyka. Tylko my. Prychnąłem do siebie. Normalnie już wszedłbym do środka, ale Brock miał chujowy zwyczaj zamykania drzwi nawet podczas imprezy. Usłyszałem zamek w drzwiach symbolizujący, że mogę wejść do środka.

-Bieber, więc jednak urwałeś się z roboty.- Zmarszczyłem brwi piorunując go wzrokiem.

-Odwal się.- Zaśmiał się idąc przez tłum ludzi.

-Kto Ci przywalił?- Usłyszałem w jego głosie drwinę co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. 

-Powiedziałem odwal się poza tym jak sobie przypominam mieliśmy być tylko my.

-No, więc plany się trochę zmieniły. Stałeś się trochę sztywny. Jesteś moim kumplem, wiec muszę Cie trochę rozruszać.- Podeszliśmy do sofy gdzie siedzieli już wszyscy oprócz dziewczyn.

-No, no. Kogo w końcu przywiało do miasta.- Josh razem z Lukiem wstali podając mi rękę. Poczułem jak ktoś nagle wskakuje mi na plecy. Spiąłem się, bo nigdy tego nie lubiłem. Odwróciłem głowę chcąc zobaczyć sprawcę.- Mówiłem żebyś tego nie robiła.- Zeszła ze mnie mrucząc coś pod nosem.

-Mógłbyś być trochę milszy.- Dziewczyna splotła ręce na piersi zerkając na mnie.

-Emma- Westchnąłem cicho.- Wiesz, że tego nie lubię.

-Chcesz piwo?- Obok nas stanęła Charlott rzucając w moim kierunku ciche cześć na co ja zrobiłem to samo. Nie trzeba było być mądrym, aby zauważyć, że za sobą nie przepadamy. Czyli byliśmy już wszyscy. Ostatni raz kiedy byłem z nimi wszystkimi było to kiedy wybraliśmy się na krótkie wakacje do Miami. Miałem tyle luzu w pracy, że sprawy mogłem załatwiać telefonicznie.

-Przynieś dwa. Jedno dla mnie drugie dla Justina.- Jej przyjaciółka przewróciła oczami, ale posłusznie po nie poszła. Głupi szczeniak.- A Tobie co się stało?- Wskazała na moje usta.

-Mały konflikt z nieznajomym.- Chcąc uniknąć dalszych pytań przyciągnąłem ją do siebie łącząc nasze usta w brutalnym pocałunku. Poczułem przez to lekki ból, ale nie było to coś czym miałbym się przejmować. Odsunęła się ode mnie lekko dysząc.

-Bieber wrócił. Chce się zabawić. Już tydzień tego nie robiłam. Chodź zatańczyć.- Zaciągnęła mnie na "parkiet" po czym zaczęła ruszać się w rytm muzyki. Stałem prosto przyglądając się jej kiedy podeszła do mnie obracając się. Zaczęła ocierać tyłkiem o moje krocze na co ja złapałem za jej biodra dostosowując się do jej ruchów. Kiedy piosenka zmieniła się na nową dziewczyna odwróciła się do mnie rzucając się na moje usta.- Chodźmy gdzieś gdzie będziemy sami. Tęskniłam za Tobą.- Nie było to coś co odwzajemniałem. Nie to, że była niezbędna w naszej grupie. Poznałem ją na imprezie, a później dzwoniłem tylko wtedy kiedy nie miałem się z kim zabawić. Niestety później sama zaczęła przychodzić. Poszedłem za nią do jednego z wolnych pokoi. Nie to, że miałem ochotę się z nią zabawić po prostu jak to mówią... jak dają to bierz. Zamknąłem za nami drzwi sięgając do krawędzi jej koszulki. Zdjąłem ją a zaraz potem jej spódnice i bieliznę. Zabawmy się..

--------------------------------------------------
Proszę o wybaczenie, ale pisze to teraz na szybko i tak na 
prawdę nie miałam zbytnio pomysłów na ten rozdział. 
Nie sprawdzony, więc mogą być błędy i jest 
strasznieeee krótki ;-;
Obiecuje, że kolejny będzie lepszy. 
Jeżeli są pytania odnośnie ff jest ask specjalnie do tego stworzony.
Nazwa: mojeijuz  xd

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział 4: "..Proszę, proszę. Kogo ja tu widzę.."

Zaczęłam szykować się do wyjścia trochę później niż zamierzałam, więc miałam o wiele mniej czasu. Podeszłam do szafy. Wybrałam z niej zestawienie luźnej, swetrowej sukienki z zakolanówkami i botkami. Do tego kilka dłuższych naszyjników, ciemno beżową torebkę i okulary przeciwsłoneczne. Nałożyłam moją ulubioną kremową bieliznę, a później ruszyłam do łazienki, aby się pomalować. Kiedy kończyłam czesać włosy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie musiałam zgadywać kto stał przed nimi, więc nie zawracałam sobie głowy wcześniejszym ubraniem się.

-Każdemu otwierasz drzwi będąc tak ubrana?- Mike opierał się o framugę, który jak na wczesną porę wyglądał na nieźle wstawionego.

-A Ty nauczysz się nosić kluczę?- Nie odpowiedział tylko miną mnie wchodząc do środka. Zamknęłam drzwi po czym poszłam do pokoju, aby do końca się ubrać. Podniosłam z łóżka swoją torebkę, a zaraz po tym powędrowałam do kuchni po swój telefon. Przez cały czas czułam jak wzrok Mike'a wodzi za mną.- Zamiast się przyglądać mógłbyś posprzątać swoje rzeczy, które wszędzie się walają.- Sięgnęłam po klucze od samochodu leżące obok. Nie miałam zamiaru nigdzie nim jechać po prostu upewniałam się, że to on nigdzie nim nie pojedzie. 

-Gdzie i z kim idziesz ?- Nie zamierzałam mu odpowiadać tylko podeszłam do drzwi, ale za nim zdążyłam je otworzyć wstał i złapał mnie za nadgarstek mocniej niż powinien.- Zapytałem...

-Gówno Cie to obchodzi.- Nie dałam mu dokończyć.- A teraz jeżeli mnie nie puścisz to obiecuję, że przy najbliższej okazji urwę Ci jaja i powieszę je na kiju przed blokiem.-Musiał zorientować się jak mocno trzyma moją rękę, bo odsuną się ode mnie jak oparzony. 

-Teraz opowiedz mi na pytanie.

-Uważam, że to nie jest już Twoja sprawa.- Otworzyłam drzwi wychodząc na korytarz.- Chcę żebyś się spakował i się stad wyniósł zanim wrócę do domu. Nie żartuję.

-O czym Ty..- Znów nie dałam mu dokończyć po prostu zamknęłam mu drzwi przed nosem. Dojście na miejsce nie zajęło mi więcej niż 15 min. Już z daleka go dostrzegłam. Miał na sobie spodnie umieszczone niżej od miejsca im przeznaczonego, czarną koszulkę z podwiniętymi rękawami, a do tego czapkę z daszkiem do tyłu. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się dokładniej jego tatuażom i muszę przyznać, że były niesamowite. Chłopak spojrzał w moją stronę po czym machną mi ręką, a drugą chował telefon do kieszeni. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech w momencie, w którym mnie dostrzegł. 

-To miłe.- Powiedziałam do siebie idąc w jego stronę.- Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać.

-Nie szkodzi. Właściwie to ja sam niedawno przyjechałem.- Wskazał na samochód stojący obok nas. Otworzyłam szeroko oczy widząc jego auto.

-WOW. Czy to lamborghini aventador roadster 6?- Podeszłam bliżej nie mogąc oprzeć się pokusie przejechania dłonią po masce.

-Nie porysuj jej. Oszczędzałem przez dłuuugi czas żeby sobie je kupić. To najważniejsza perełka w moim życiu.- Podszedł do mnie przyglądając się uważnie co robię.

-Twoja dziewczyna musi być zazdrosna o ten samochód.- Zerknęłam na niego kątem oka sunąc dłonią dalej. Uśmiechną się zadziornie i muszę przyznać, że od dziś będzie to mój ulubiony widok. 

-Nie mam dziewczyny, żony ani niczego w tym rodzaju... a co z Tobą?- Nie miałam ochoty dopowiadać, więc udałam, że nic nie słyszę. 

-Chcę kiedyś zajrzeć pod maskę tego cudeńka.- Chłopak prychną z niekrytą drwiną. 

-Znasz się w ogóle na samochodach?

-Mój ojciec miał dwie córki ani jednego syna. Jego fascynacją były auta, a ja byłam najstarsza. Jak myślisz?- Justin kiwną mi głową.

-Może kiedyś Ci pozwolę.- Wyciągną do mnie rękę żebym ją złapała i tak też zrobiłam. Weszliśmy do kawiarni siadając w bardziej odosobnionym miejscu. Wnętrze nie różniło się niczym od innych.- Więc co z tym chłopakiem? Byłem ciekawy co się stało słysząc Twoją rozmowę z koleżanką na imprezie.- Westchnęłam wiedząc, że nie odpuści.

-Zaczęło się od wyjścia z Kylie, za dużo wypiłam i przespałam się z jakimś chłopakiem. Miałam wyrzuty sumienia, więc od razu się przyznałam. Około tygodnia później dowiedziałam się, że i on miał romans, ale nie mogłam być o to zła... w końcu zrobiłam to samo.- Chłopak uważnie mnie słuchał nic nie mówiąc.- Obiecaliśmy sobie, że to ostatni raz i nigdy więcej to się nie powtórzy, jednak... w noc kiedy Cię poznałam on miał pracować, Kylie chciała iść na imprezę. Nie byłam zbytnio tym zachwycona. Kiedy wysiadłam z taksówki zobaczyłam go w kawiarni z jakąś rudą suką. Nie powiedziałam mu o tym, bo planowałam zemstę, ale dałam sobie spokój i po prostu wyrzuciłam go z mieszkania dokładnie przed wyjściem tutaj. I to chyba tyle.- Kończąc spojrzałam na niego czekając na to co powie.


Justin

Myślałem nad odpowiedzią, ale tak na prawdę nie wiedziałem co mówić. Sam nie byłem święty, więc nie chciałem wyjść na hipokrytę.

-Gdybym miał taką dziewczynę jak Ty nie potrzebowałbym drugiej.- Wiedziałem, że tylko to będzie najbliższe prawdy jednak dziewczyna posłała mi dziwne spojrzenie.

-Nawet mnie nie znasz.

-Racja, ale mówiłem bardziej o...- Wskazałem na nią dłonią od góry do dołu.- Twoim ciele.

-Dzięki. Ty to umiesz prawić komplementy.- Słysząc sarkazm w jej głosie zaśmiałem się wiedząc, że ma racje.

-Wiesz jak to...

-No proszę, proszę. Kogo ja tu widzę.- Nie mogłem dokończyć, bo jakiś facet podszedł do naszego stolika.- Wiedziałem, że dobrym pomysłem będzie za Tobą iść. Więc to z nim się pieprzysz.- Od faceta waliło alkoholem i wiedziałem, że może się to źle skończyć.

-To jest ten dupek, o którym Ci mówiłam. Dupku... chuj Cię obchodzi kim on jest.- Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała. 

-A więc to jest on kochanie?- Selena podniosłą głowę zaskoczona jednak nic nie powiedziała.- Muszę przyznać, że Twoja dziewczyna ma niezłe ciało, a to co robi w łóżku.. Wow, nie wiem jak możesz ją zdradzać.- Chciałem go trochę wkurwić i dobrze mi to szło. Śmieszyło mnie jak zaciskał pięści chcąc mi przywalić. Jednak szczerze? Nie radzę.- Świetnie się razem wczoraj bawiliśmy.- Posłałem dziewczynie porozumiewawcze spojrzenie.

-Więc jednak nie poszłaś do Kylie. Wiedziałem, że włóczysz się gdzieś jak jakaś dziwka.- Nie odpowiedziała mu tylko złapała mnie za rękę wstając.

-Chodź. Pójdziemy gdzieś gdzie jest ciszej.- Wyminęliśmy go wychodząc z baru jednak ten poszedł za nami. Nie chciał odpuścić.

-Nigdzie z nim nie idziesz.- Zanim zdążyłem zareagować dziewczyna została wyrwana. Kiedy się do nich odwróciłem Sel próbowała wyrwać rękę z jego dłoni.

-Właśnie, że pójdę. Idź do tej rudej dziwki z którą Cię widziałam.

-Gdzie..

-Radzę Ci zostaw ją.- Podszedłem bliżej chcąc ją zabrać.

-To nie Twoja sprawa.- Zanim się obejrzałem dostałem on niego przez co poleciałem do tyłu. O nie skurwielu teraz to też moja sprawa. Przywaliłem mu z całej siły w twarz. Wylądował na ziemi, nie tracąc czasu kopnąłem go w brzuch później jeszcze raz.

-Justin nie! Przestań, starczy już.- Gdzieś za mną słyszałem głos Seleny, ale nie za bardzo się tym przejmowałem. Byłem zbyt wściekły żeby zareagować.- Justin błagam Cię.- Poczułem jej dłoń na ramieniu i dopiero wtedy się zatrzymałem. Chłopak leżał na ziemi jęcząc z bólu. Miał już opuchliznę przy oku i krew na twarzy. Kiedy przejechałem językiem po wardze poczułem smak własnej.

-Skurwiel.- Kopnąłem go jeszcze raz po czym poszedłem do dziewczyny, aby upewnić się, że nic się jej nie stało.- Wszystko gra?- Chciałem jej dotknąć, ale się odsunęła.

-Nie dotykaj mnie. Masz krew na rękach.- Zacisnąłem dłonie w pięści opuszczając je. Minęła mnie kucając obok tego chuja.- Prawie go zabiłeś.- Słysząc słowo prawnie poczułem lekki żal, ale nie dlatego, że go pobiłem. Żal, że dalej żyje. Nikt nie będzie bezkarnie ze mną zadzierał. Zawsze taki byłem i wątpię żeby to się zmieniło. Chciałem coś powiedzieć, ale uciszyła mnie podnosząc dłoń do góry.- Nie musiałeś go tak kopać. To ciota poddałby się po pierwszym
 uderzeniu.- Zacisnąłem wargi wiedząc, że ma trochę racji. Dobra ja też umiem przyznać się do błędu... chociaż nie wychodzi mi to robienie tego na głos.

-Rób co chcesz. Nie moja sprawa.- Widząc, że chłopak jest przytomny klęknęłam obok niego tak żeby mnie widział i dobrze słyszał.- A Tobie radze nikomu o tym nie mówić, bo jestem w stanie potraktować Cię o wiele gorzej.- Wstałem i jakby nigdy nic poszedłem do swojego samochodu odjeżdżając  z piskiem opon. No i nowa znajomość dobiegła końca, a mogło byś tak ciekawie.

.----------------------------
No i jest nowy rozdział ^^ Miał być w niedziele,
ale najpóźniej staram się dodawać
max w poniedziałek.